Rozciągający się na 192 km szlak Peak of the Balkans Trail łączy trzy rozdarte wojną narody i przecina jedne z najmniej zbadanych krajobrazów kontynentu.
Zielone doliny
Wędrując przez zielone doliny i łąki porośnięte dzikimi kwiatami w promieniach słońca, z szaro-białymi Alpami Albańskimi górującymi nad głową, byłem uderzony całkowitym odosobnieniem tego krajobrazu. W przeciwieństwie do bardziej znanych europejskich kurortów alpejskich, nie było tu żadnych hoteli ani wyciągów narciarskich. Zamiast tego, rozległe otoczenie wywołało zaskakujące poczucie izolacji i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że wkroczyłem do sekretnej krainy, która w jakiś sposób uniknęła uwagi świata zewnętrznego.
Rozciągające się od północnej Albanii do południowego Kosowa i północno-wschodniej Czarnogóry Alpy Albańskie są bardziej znane pod swoimi lokalnymi albańskimi (Bjeshkët e Nëmuna) i serbsko-chorwackimi (Prokletije) nazwami – obie oznaczają „Góry Przeklęte”. Jednak pytanie, jak te ząbkowane wapienne zbocza otrzymały swoją niezwykłą nazwę, pozostaje tajemnicą.
Według miejscowej legendy, diabeł uciekł z piekła i w ciągu jednego dnia stworzył poszarpane lodowcowe krasy. Niektórzy twierdzą, że nazwa Alp pochodzi od kobiety, która przeklęła góry, gdy wędrowała przez nie z dziećmi w upalny dzień i nie mogła znaleźć wody. Inni twierdzą, że nazwę nadali im słowiańscy żołnierze, którzy z trudem maszerowali przez góry. W pewnym sensie zagadkowa historia powstania tych szczytów jest metaforą całej Albanii.
Zagadka Europy
Od dawna nazywana „zagadką Europy” przez autorów książek i przewodników turystycznych, Albania jest prawdopodobnie najbardziej niezrozumiałym krajem w Europie. Jej język jest semantyczną anomalią i nie ma żadnych znanych krewnych w indoeuropejskiej rodzinie językowej. Po II wojnie światowej autorytarny władca Enver Hoxha skutecznie odizolował ten górzysty kraj od świata zewnętrznego na cztery dekady, zakazując religii (i czyniąc go pierwszym ateistycznym krajem na świecie), zabraniając podróżowania i doprowadzając Ediego Ramę, obecnego premiera kraju, do stwierdzenia, że Albania była kiedyś „Koreą Północną Europy”. Podczas zimnej wojny Hoxha przekonał naród, że reszta świata chce obalić ich komunistyczne państwo, więc wypełnił kraj aż 500 000 betonowych bunkrów, w których ludzie mogli się ukryć w razie ataku.
Co ciekawe, ta komunistyczna twierdza nie zawsze była częścią bloku wschodniego, a od czasu przejścia do demokracji w 1991 roku nigdy nie była członkiem Unii Europejskiej. Zamiast tego istnieje jako swoisty kontynentalny paradoks: jest jednym z trzech krajów w Europie o większości muzułmańskiej (wraz z sąsiadującymi Kosowem i Bośnią); więcej Albańczyków mieszka poza krajem (około 10 milionów) niż w nim (2,8 miliona); jest to miejsce, gdzie „tak” oznacza „nie”, a „nie” oznacza „tak”.
Przez dziesiątki lat niewielu podróżników wiedziało cokolwiek o złotych plażach Albanii, dzikich górach oraz rzymskich i osmańskich ruinach. Jednak od czasu, gdy ten bałkański kraj ostrożnie otworzył się na świat, zaczął przyciągać podróżników chcących odkryć jeden z ostatnich dzikich i najmniej zbadanych zakątków Europy. Jednym z najbardziej śmiałych projektów jest „Peaks of the Balkans” – 192-kilometrowy okrężny szlak turystyczny łączący Albanię, Czarnogórę i Kosowo poprzez szereg ścieżek biegnących przez Góry Przeklęte.
Wizja tego transgranicznego projektu powstała w 2013 roku, ale jego korzenie sięgają znacznie dalej. Wielu Albańczyków i Kosowian określa swoje bliskie relacje jako „jeden naród, dwa państwa”, co podkreśla popularne albańskie hasło „jemi nje” (jesteśmy jednością). W rzeczywistości 93% Kosowian jest etnicznie Albańczykami i mówi po albańsku. Kosowo (wcześniej część Serbii) i Czarnogóra zostały włączone do nowo powstałej Jugosławii w 1918 roku, ale rozpad kraju w 1992 roku wywołał serię ostrych konfliktów etnicznych, ponieważ zarówno Serbia, jak i Czarnogóra są w większości chrześcijańskimi prawosławnymi. W rezultacie setki tysięcy Kosowian uciekło ze swojego kraju, a wielu z nich przekroczyło Góry Przeklęte i przedostało się do Albanii. W 1999 roku natowskie naloty zakończyły wojnę pomiędzy kosowskimi Albańczykami a Serbami. Kosowo ostatecznie uzyskało niepodległość w 2008 roku, ale napięcia wzdłuż tych granic nadal trwają.
W ramach starań o przywrócenie pokoju przywódcy trzech narodów zaproponowali stworzenie szlaku turystycznego łączącego społeczności muzułmańskie, katolickie i prawosławne (Serbia i Czarnogóra do 2006 roku stanowiły jeden naród), przy czym albańscy i kosowscy przewodnicy turystyczni współpracowali z czarnogórskimi pensjonatami. Od momentu otwarcia szlak pobudził lokalne gospodarki wiejskie i pomógł stworzyć większą więź między tymi odległymi enklawami.
Utworzenie szlaku oznaczało wyznaczenie tras znanych tylko pasterzom i zachęcenie rolników do otwierania pensjonatów. Ostateczna aprobata nadeszła, gdy planiści szlaku przekonali władze wszystkich trzech krajów do odstąpienia od kontroli paszportowych w czasach, gdy swobodne przemieszczanie się przez granice było nie do pomyślenia.
Aby dowiedzieć się więcej, zdecydowałem się na pięciodniową wędrówkę 59-kilometrowym odcinkiem szlaku z albańskiej wioski Valbona do wioski Theth.
Moja przygoda rozpoczęła się w stolicy Albanii na lotnisku w Tiranie, gdzie moi przewodnicy (Mendi z Albanii i Agon z Kosowa) z firmy turystycznej Zbulo przywitali mnie z wielkimi uśmiechami i przedstawili mnie kilkunastu innym wędrowcom z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Nowej Zelandii, którzy tworzyli naszą grupę. Po czterogodzinnej jeździe na północ dotarliśmy do jeziora Komani, ogromnego szmaragdowo-zielonego zbiornika na rzece Drin. Aby dostać się do Gór Przeklętych, wsiedliśmy na stary, skrzypiący prom, którym przez trzy godziny płynęliśmy do Doliny Valbona, podczas gdy orły szybowały nad głowami.
W ramach starań o przywrócenie pokoju przywódcy trzech narodów zaproponowali stworzenie szlaku turystycznego łączącego społeczności muzułmańskie, katolickie i prawosławne (Serbia i Czarnogóra do 2006 roku stanowiły jeden naród), przy czym albańscy i kosowscy przewodnicy turystyczni współpracowali z czarnogórskimi pensjonatami. Od momentu otwarcia szlak pobudził lokalne gospodarki wiejskie i pomógł stworzyć większą więź między tymi odległymi enklawami.
Utworzenie szlaku oznaczało wyznaczenie tras znanych tylko pasterzom i zachęcenie rolników do otwierania pensjonatów. Ostateczna aprobata nadeszła, gdy planiści szlaku przekonali władze wszystkich trzech krajów do odstąpienia od kontroli paszportowych w czasach, gdy swobodne przemieszczanie się przez granice było nie do pomyślenia.
Aby dowiedzieć się więcej, zdecydowałem się na pięciodniową wędrówkę 59-kilometrowym odcinkiem szlaku z albańskiej wioski Valbona do wioski Theth.
Moja przygoda rozpoczęła się w stolicy Albanii na lotnisku w Tiranie, gdzie moi przewodnicy (Mendi z Albanii i Agon z Kosowa) z firmy turystycznej Zbulo przywitali mnie z wielkimi uśmiechami i przedstawili mnie kilkunastu innym wędrowcom z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Nowej Zelandii, którzy tworzyli naszą grupę. Po czterogodzinnej jeździe na północ dotarliśmy do jeziora Komani, ogromnego szmaragdowo-zielonego zbiornika na rzece Drin. Aby dostać się do Gór Przeklętych, wsiedliśmy na stary, skrzypiący prom, którym przez trzy godziny płynęliśmy do Doliny Valbona, podczas gdy orły szybowały nad głowami.
Wędrowaliśmy wzdłuż krystalicznie czystej rzeki Valbona przez prastary las bukowy pełen słodkich, dzikich truskawek i jeżyn, które zatrzymałem, by skosztować. Po trzech godzinach ukazały się nasze pensjonaty: zbiór rustykalnych chat zwróconych w stronę Gór Przeklętych, które wystawały w niebo z ostrością zęba krokodyla.
Mustafa, były pasterz, prowadzi chaty wraz z dwoma synami, a ja zapytałem go, dlaczego porzucił pasterstwo, by prowadzić pensjonat. „W mojej poprzedniej pracy zatrzymywało się u mnie wielu podróżników i spacerowiczów, ale nigdy nie pobierałem pieniędzy. Pasterz nie zajmuje się tylko zwierzętami, ale także ludźmi” – powiedział. Później Mendi wyjaśnił, że Mustafa miał tak wielu gości na jedną noc, że przekonał go do zmiany pracy. Mustafa wykorzystał swoje oszczędności, zbudował więcej chat i od tego czasu poświęcił się opiece nad podróżnymi w pełnym wymiarze godzin.
Następnego ranka, delikatna dwugodzinna wspinaczka doprowadziła nas na szczyt góry Trekufiri (2,366m). Tutaj naturalne granice Albanii, Kosowa i Czarnogóry połączyły się w jeden skalisty, panoramiczny widok. Wytarty znak powitał nas w Albanii, a w ciągu kilku minut mój telefon komórkowy powitał mnie w Czarnogórze. Dziś te znaki są jedyną wskazówką dotyczącą granic międzynarodowych, ale nie zawsze tak było.
„Kiedy dorastałem, wędrówki po górach były dla mnie jak wolność, ale wojna sprawiła, że nie mogłem [zawsze] tam chodzić” – powiedział mi Agon, kiedy przekraczaliśmy rwący strumień zasilany przez lodowcowe szczyty gór. „Kiedy wojna się skończyła, chciałem zostać przewodnikiem turystycznym i pomóc dzieciom w moim mieście (Gjakova w pobliżu granicy z Albanią) w odkrywaniu ich pięknej ojczyzny” – co jest teraz możliwe od czasu wprowadzenia tego szlaku.
W 1998 roku, kiedy Agon miał 13 lat, jego ojciec musiał chronić rodzinę przed jugosłowiańskimi siłami, które wkroczyły z Serbii i Czarnogóry, gdy rosły napięcia między etnicznymi Albańczykami, etnicznymi Serbami i jugosłowiańskim rządem. „Byliśmy przerażeni; nikt nie przychodził z pomocą… musieliśmy się bronić”. Agon nagle stał się zbyt emocjonalny, by dalej mówić o tym, co się stało. Ta historia jest nieuchwytna na szlaku; niedługo potem na samotnej ścieżce między wioskami pasterzy wskazał na pomnik poświęcony trzem członkom Armii Wyzwolenia Kosowa zabitym tam przez siły serbskie.
Przeszliśmy do Czarnogóry przez porośnięte mchem skały do polodowcowych wód jeziora Hrid, którego nieruchoma, szklana powierzchnia odbija otaczające ją kolczaste świerki i sosny. Gdy popołudniowe słońce prześwitywało przez ostrokrzewy, powoli wybieraliśmy drogę w dół. Nagle nasz nocleg pojawił się na idyllicznej polanie, z której widać było imponujące widoki na górę Bogićevića.
Bałkany słyną z gościnności i obfitych porcji jedzenia. Organizatorzy wycieczek, tacy jak Zbulo, organizują wszystkie noclegi na szlaku, a naszymi gospodarzami w pensjonacie w wiosce Babino Polje byli Mihajlo i Jelena, małżeństwo. Choć Mihajlo był dumny ze swojego domowego twarogu i powideł śliwkowych, to Jelena przygotowuje wszystkie posiłki. Oboje są chrześcijańskimi ordynatami, a Jelena wyjaśniła, że Babino Polje było stosunkowo spokojne do lat 90-tych. „Nasi politycy chcieli konfliktu i uczynili religię problemem” – powiedziała. „Gdyby ta droga została zbudowana 30 lat temu, być może nie byłoby wojny. Szlak Szczyty Bałkanów oferuje naszym społecznościom nadzieję.”

Noclegi wzdłuż szlaku wahają się od wypolerowanych chatek do prostych chat, a w maleńkiej albańskiej wiosce Doberdol w pobliżu granicy z Czarnogórą i Kosowem, zimne prysznice i kucane toalety są normą.
Margarita pomaga prowadzić pensjonat w Doberdolu. Przy kawie wyjaśniła: „Jestem na tyle stara, że pamiętam, kiedy nasza wioska była komunistyczna. Ja i moja rodzina jesteśmy katolikami, a rząd mógł nas karać za chodzenie do kościoła.” Wspominała również wyniszczającą biedę i paranoję związaną z reżimem Hoxha. „Życie było ciężkie, ale ucieczka nigdy nie była dla mnie opcją. Gdyby władze się dowiedziały, moja rodzina znalazłaby się w więzieniu, albo jeszcze gorzej.”
W naszym ostatnim pełnym dniu, wyruszyliśmy na nasz najbardziej oczekiwany trekking do ikonicznych wież krasowych regionu Karanfili (2,461m). Francuski geolog Ami Boué opisał tę część Gór Przeklętych jako „najbardziej niewytłumaczalne, najbardziej niedostępne i najdziksze pasmo górskie na Bałkanach”.
Wdrapaliśmy się na strome 800 m wzniesienie, zwinnie przemierzając wąski grzbiet przed osiągnięciem bliźniaczych szczytów, z których roztaczały się spektakularne widoki na wapienne szczyty i dolinę Grebaje. Na szczycie mogliśmy podziwiać Góry Przeklęte w całej ich okazałości. Pasmo górskie przypominało zakazaną, niemal tolkienowską fortecę.
Naszą wędrówkę zakończyliśmy w Theth, albańskiej wiosce otoczonej zielonymi pastwiskami i imponującymi górami, których zimne górskie strumienie płynęły pod garbatymi osmańskimi mostami. Na początku 1900 roku angielska podróżniczka Edith Durham napisała o tej wiosce: „Chyba żadne miejsce, w którym żyją istoty ludzkie, nie dało mi takiego wrażenia majestatycznej izolacji od całego świata”.
Jeśli Albania jest enigmą Europy, wędrówka tym szlakiem pomogła mi nadać sens sumie jej części. Wydaje się, że to byłe państwo totalitarne, które kiedyś tak desperacko próbowało trzymać świat na uboczu, wykorzystuje slow travel jako sposób na zaproszenie ludzi i nauczenie ich czegoś o tym, jak miejsce może się uzdrowić i zmienić.